czwartek, 5 lipca 2018

Waka, waka, wakacje!

 "– Przede wszystkim chciałabym sobie kupić pianino. – Ależ, Pippi – zdziwił się Tommy – przecież nie umiesz grać na pianinie! – Skąd mogę to wiedzieć, skoro nigdy nie próbowałam? – odparła Pippi."

Astrid Lindgren <3


Dzień dobry w kolejny wakacyjny dzień. Widocznie zbyt krótko jestem w branży nauczycielskiej, by irytować się na słowo: "wakacje" zamiast "urlop". I dobrze, "wakacje" kojarzą mi się z odpoczynkiem. "Urlop" z remontem, z którym zresztą też się męczę w te piękne, upalne dni. Jest dużo zamieszania i brudu, ale ponieważ "oczekiwanie przyjemności też jest przyjemnością", cieszę się na przyszłość i już wyobrażam sobie, jak wymarzony pokoik dla maluszka będzie wyglądał.


W ostatnim czasie trochę rzadko tu bywałam, ale, ale... przecież każdy to wie, a jak nie wie, to się dowie - nic straconego - że ostatnie dwa tygodnie roku szkolnego są luźne jedynie dla dzieci, bo dla nauczycieli już nie.




Ponadto w międzyczasie rozpoczął się Mundial. Stety - niestety, Polacy wrócili do domu po trzech meczach i jedyne, co mogę na ten temat powiedzieć to to, że za bardzo rozdmuchano całą otoczkę wokół drużyny i trenera. Po dwunastu latach udało się dostać na MŚ, a tu zamiast zwyczajnie się cieszyć tym faktem, zaczęto pisać, że na pewno wyjdziemy z grupy, bo jakże by inaczej, a jak już nam się to uda, to oczywistą oczywistością będzie pierwsze miejsce. Dzielenie skóry na nieupolowanym niedźwiedziu nigdy jednak nie kończy się dobrze. Niestety. Nikt nie krzyczał przegraliŚMY, bo przegrali oni. Sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą.


Podczas mojej nieobecności tutaj mi się też przeczytać cztery książki, nie licząc oczywiście książek dla dzieci.

Pierwszą z nich jest "Wolałbym żyć" T. Cohena (nie Cobena). Niewielka objętościowo pozycja wciąga od pierwszej strony. Dwudziestoletni Jeremiasz popełnia samobójtwo, a raczej próbuje to zrobić. Po "przebudzeniu" cierpi na dziwny rodzaj amnezji, która pojawia się w dzień jego urodzin i niedoszłej śmierci. Mężczyzna ma świadomość tylko tego jednego dnia. Dowiaduje się wtedy, że życie, które prowadzi, nie ma nic wspólnego z tym, które wolałby mieć.

Magiczna historia z ciekawym przesłaniem. Trzyma w napięciu do ostatniej strony, bo niemal przez całą opowiastkę zastanawiamy się, co wydarzy się dalej.

Kolejną pozycją, z którą zapoznałam się w czerwcu, jest opowieść o bliźniaczkach, które przeżyły w Auschwitz. Eva Mozes Kor w książce "Przetrwałam. Życie ofiary Josefa Mengele" opisuje, jak wyglądało życie jej i jej siostry w obozie zagłady. Poruszające świadectwo dziewczynek, które w wieku dziesięciu lat zostały pozostawione same sobie i musiały zawalczyć. Przede wszystkim o przetrwanie. Mimo że niemal otarły się o śmierć, udało im się przeżyć. Historia wzrusza, a szczególnie uderzające jest zestawienie dziecięcej logiki, zabaw i wspólnego przekomarzania się wśród wszechobecnej śmierci, panującej w obozie. Na szczęście przeżyły i choć nie udało im się odzyskać rodziców, życie toczyło się dalej. Miriam zmarła w 1993, a Eva, choć już jest schorowaną staruszką, nadal chętnie uczestniczy w życiu publicznym i dba o zachowanie pamięci o historii. Opowieść uczy nas, że upór i chęć życia pomagają przetrwać nawet najgorsze momenty.

Zachwyciła mnie również mała pozycja "Dom z papieru" Dominqueza. Wiem, że nie powinno oceniać się książki po okładce, ale w tym przypadku ta faktycznie była piękna, wręcz magiczna. Miałam ochotę zagłębić się w świat przedstawiony tej książeczki, nie spodziewając się jeszcze, że jest to autotematyczna opowieść. Jest to książka, skierowana do bibliofilów. To, co mnie w niej urzekło, to przede wszystkim język, smakowity i wyrafinowany. Nieco poetycki, smutkiem podszyty, ale przede wszystkim magiczny. Mniam <3 Lektura w sam raz na dwie godziny, więc nie zajmuje dużo czasu.

Zawiodłam się natomiast na "Kredziarzu" C.J. Tudor. Nie mówię w żadnym wypadku, że książka była zła. Była to dobra opowieść obyczajowa o dzieciach, które są świadkami strasznych wydarzeń. Autorka nie boi się mocnych tematów, takich jak aborcja i walka z nią, molestowanie seksualne, czy choroby psychiczne. Doświadczenia z dzieciństwa odcisnęły nieuleczalne piętno na grupie dwunastoletnich przyjaciół. Gdy dorośli nie mogli ułożyć sobie życia, a co gorsze, dociera do nich, że gra sprzed lat wcale się nie skończyła. Postaci w większości są świetnie wykreowane.

Niestety... zabrakło mi dreszczyku emocji, jakiego spodziewałam się po opisie. Nie ma mrożącej krew w żyłach historii. Dość szybko można się domyślić, kto jest odpowiedzialny za zbrodnie, bo - o ile większość bohaterów jest wielowymiarowych - o tyle czarny charakter jest po prostu czarny. Nie ma w nic sympatycznego, a szkoda.

Ponadto znacznie lepiej czytało mi się historię młodych bohaterów niż poznawało ich losy w przyszłości. Może dlatego, że jako dorośli nie byli już tak fascynujący.

Mimo niezgodności towaru z opisem czytało się zaskakująco lekko.

I to by było na tyle.



Pozdrawiam,
trochę kibicka, trochę czytelniczka, trochę urlopowiczka,
starająca się łapać słońce,

czego i Wam życzę.

Źródła graf: I Internet, i osobiste szpargały ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz