Łobuz, którego kocham najbardziej, ma 90 centymetrów wzrostu, waży 13 kilo i ma duże śmiejące się oczy w kolorze ciemnej czekolady. Jest słodki i lubi się popisywać. Młody, bo to o tym mowa, jest towarzyskim dzieckiem, żywiołowym chłopczykiem, który z własciwą sobie swobodą, każdemu mówi: 'cześć' i nie boi się, jak to zostanie odebrane.
Jest odważny i bystry. I, jak na łobuza, jest grzecznym dzieckiem. Oczywiście, o ile mówimy o spokojne zachowanie się w sklepie, czy w pociągu. Młody rozjbruje w markecie, ale zamiast płakać, czaruje ekspedientki.
Ma się ten urok osobisty w końcu, co nie!? :)
Typ słodkiego łobuza ma to do siebie, że lubi się bawić. Swobodnie, naśladując przy tym dorosłym. Lubi "czytać' książeczki po swojemu, lubi pomagać tacie przy remoncie, lubi podlewać kwiaty i pryskać mamę, czy babcię. Równie fajne jest wchodzenie na huśtawkę i szalone akrobacje. Dosłownie, bo grzeczne siedzenie na krzesełku jest na tyle nudne, że trzeba wejść na barierkę i śmiać się przy tym szatańskim rechotem.
Ulubiona zabawa to przecież: "nie wolno".
Co ciekawe, ta swobodna pozwala na rozwój wielu umiejętności, czy zdobywanie doświadczenia. Także tego negatywnego. Dziecko zdobywa wiedzę na temat otoczenie i uczy się podejmować decyzje, a także przewidywać ich skutki. Podczas zabawy rozwija się wyobraźnia przestrzenna, chociażby te szalone wariacje na huśtawce pozwalają na ocenę odległością.
Młody człowiek dzięki temu zaczyna lepiej radzić sobie w różnych sytuacjach, a także uczy się rozładowywać emocje.
A wyprawy na plac zabaw? To dopiero świetna sprawa. Uczą przebywania w grupie. W dodatku w zróżnicowanej grupie. Uczestnicy zabawy muszą spróbować się dogadać, na co warto pozwolić, by zobaczyć, jak nasze pociechy radzą sobie w kryzysowych sytuacjach. Zauważyłam, że moje dziecko nie ma problemu z zabraniem i oddaniem cudzej zabawki. Co ciekawe, gdy chce komuś coś wziąć, często bierze coś swojego i próbuje się wymienić.
Całkiem sprytnie.
Myślę, że ingerencja w konflikty dzieci potrzebna jest tylko w wyjątkowo groźnych sytuacjach. Z (cudzego!) doświadczenia wiem, że o ile kłótnia między dziećmi zazwyczaj trwa krótko, ich rodzice mogą wejść na wojenną ścieżkę na znacznie dłuższy okres.
Żeby nie było, to, co tutaj piszę, ma swoje źródła w literaturze. Elizabeth Hurlock napisała opracowanie "Rozwój dziecka", w którym jest dużo ciekawych rzeczy na w/w. temat. Również na psychologii dowiedziałam się o zaletach swobodnej zabawy.
I żeby nie być gołosłowną, zamierzam pozwolić mojemu małemu łobuzowi na swobodną zabawę (oraz sama do niego dołączyć niejednokrotnie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz