wtorek, 23 kwietnia 2019

Światowy Dzień Książki, czyli jakim jestem czytelnikiem

23 kwietnia przypada Światowy Dzień Książki,
więc tym razem kilka faktów czytelniczych na mój temat.

1) Czytam, bo lubię, nie, bo ktoś mnie zmusza. Gdyby ktoś mnie zmuszał, efekt byłby odwrotny do zamierzonego. Na szczęście w dzieciństwie miałam "szlabany na czytanie", bo w wyniku tej czynności zaniedbywałam inne obowiązki, takie jak ścieranie kurzu (jak leży, to i ja sobie chętnie poleżę z książką).

2) Lubię książki tradycyjne i e-booki. Od formy bardziej liczy się treść. Niby tak, ale jednak nie do końca, bo choć kocham czytać zarówno na papierze, jak i na kompie, to nie przemawiają do mnie audiobooki. Nic na to nie poradzę, że jestem wzrokowcem.

3) Lubię bardzo różne gatunki, choć najlepiej relaksują mnie kryminały. Nie zawsze czytam po to, by się zrelaksować, ale jeśli świat przypomina książki Orwella, to mam ochotę sięgnąć po coś lżejszego i tym czymś najczęściej są kryminały. Lubię rozwiązywać zagadki, zastanawiać się, kto będzie mordercą. Zazwyczaj udaje mi się zgadnąć i choć lubię te nieprzewidywalne powieści, świadomość, że rozwikłam morderczą intrygę, nieco podnosi mi ego.

4) Nauczyłam się czytać z "Koła fortuny", gdy miałam niespełna cztery lata. Dokładnie nie pamiętam, kiedy, ale jeszcze przed ukończeniem czwartego roku życia miałam opanowane literki. Co ciekawe, nikt ich ze mną nie ćwiczył. Po prostu oglądałam pewien popularny program i zapamiętałam, o co chodzi. Potem zaczęłam czytać wszystko. Ulotki, napisy na banerach, książeczki, aż w końcu jako pięciolatka przeczytałam pierwszą powieść, którą była "Awantura o Basię". Do dziś mam słabość do wytworów Kornela Makuszyńskiego.

5) Nie czytam codziennie, ale jak już czytam, to od deski do deski. Nie zawsze mam czas, by przeczytać książkę, ale jak już się za nią wezmę, to robię to "na strzała". Jak zacznę, nie skończę, dopóki nie dojdę do ostatniej szkoły. Oznacza to, że najczęściej czytam nocą, bo i wtedy nie mam nad głową głosiku: "Mamooo, chodź. Mamo, chowaj to!"

No i tyle w temacie.
Niedługo opowiem Wam o moich ostatnich czytelniczych odkryciach, a tymczasem miłego świętowania.



Jeśli nie macie ochoty wziąć "Tadeuszka i do łóżka", jak moja mama mawiała o dziele polskiego wieszcza, możecie wypić z tej okazji.

Cherio!
Kat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz