środa, 7 listopada 2018

O tym, co boli bardziej niż uderzenie łokciem w kant mebli

Cześć,

/smutna historia, trochę wulgarna. Raczej dla dorosłych czytelników/

słucham sobie nowości i wpadła mi w ucho "Droga" Pezeta. Najlepiej i najgorzej jednocześnie, bo mam wrażenie, jakbym słuchała o swoim życiu. To czasem boli. Te, wiecie, wspomnienia, które uderzają do głowy i chyba nacierają na gałki oczne, bo na policzkach pojawiają się łzy. Hasztag: to o mnie pasuje idealnie, bo i furą lubiłam jeździć nocą, i jarałam się Hłaską, i przeżyłam trochę rozczarowań, a także dużo zwariowanych akcji, których czasami mi brakuje. To se ne vrati. Czas przeciągnąć usta pomadką i być prawie tak poważną jak na dorosłego człowieka przystało. "Prawie" robi wielką różnicę, ale i tak tęsknię za spontanem, którego brakuje mi w czasach macierzyństwa (mimo że Maluszek jest najcudowniejszym szkrabem na świecie).


Nie tylko wspomnienia bolą, ale i sytuacja w Lechu, ukochanym klubie naszym sprawia, że nie wiadomo, czy śmiać się, płakać, czy kląć. Najlepiej jednocześnie. Gdy wczoraj wyświetliło mi się, że przed czterema laty pisałam, iż kolejne zmiany trenerów nic nie dają i trzeba by wypie***ć zarząd, pomyślałam ze smutkiem, że mija czas, nie zmienia się nic. Piłkarze nie mają motywacji, trenerzy nie dają sobie rady; z gówna bata nie ukręcisz - mówią, a jeśli do tego dochodzi brak doświadczenia to nie ma szans na zmianę na lepsze; a zarząd... tak, nie dostrzega problemu, nie poddaje się, bo wie, że hajs musi się zgadzać. 

Szkoda strzępić słów, choć chciałoby się krzyczeć. Niestety, gdyby w tym wrzasku pominąć wulgaryzmy, nie padłyby żadne słowa.

"Chcieliśmy w życie wejść jak BMW M3 (...)
wysoko prawie jak ptaki, a za wszystko, co w życiu dobre
trzeba zapłacić"*.



Pół biedy, jeśli walutą jest forsa. Najczęściej konsekwencje są znacznie bardziej poważne, o czym mówi się raczej rzadko i dopiero po fakcie, bo Polak mądry po szkodzie i to tylko potwierdza tezę o uczeniu się na błędach.

Boli, gdy jednak - mimo konsekwencji - widzi się ludzi wciąż i wciąż popełniających te same przewinienia. Oszustwa, zdrady, kombinowanie. Wszystko z niewinnym uśmiechem na ustach. Łatwo można się przyzwyczaić do złych rzeczy, powoli wyzbywając się wrażliwości, aż w końcu nie odczuwa się nawet wyrzutów sumienia.

Ech, listopadowe wieczory sprzyjają refleksjom. Niektóre z nich nie są wcale słodkie; są w końcu myśli, które walą prosto z mostu w twarz i siłę ich uderzenia można porównać do uderzenia łokciem w kant mebli.


W końcu
przyszła jesień,
dała z liścia.
Zostawiła łzy
deszczu
na policzkach.

Bolało,
ale to nie znaczy nic.

Gdy przyjdzie wiosna,
zakochamy świat
na nowo.

Zobaczysz.

Tym w miarę pozytywnym akcentem kończę i do usłyszenia, tej!
Wasza Kat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz