środa, 24 kwietnia 2019

Jak zostać celebrytą i dlaczego nim nie będę?

Cześć,

dziś na tapet kilka porad dla przyszłych niedoszłych gwiazd intenretu, kandydatów na bożyszczów tłumu, który raz po raz ma nową zabawkę i jara się czymś tak mocno jak Rzym za czasów Nerona. Jeśli nie masz talentu, pomysłu na siebie i pieniędzy, zawsze możesz zostać celebrytą lub gwiazdą internetu, hoodrichem, czy patostreamerem. Mimo że subskrypcje to nie S z dwoma kreskami, warto je zdobyć, by mieć fejm.

Dobra, zaczynamy:

Jeśli chcesz, by kobiety piszczały na Twój widok, mężczyźni przysyłali Ci bukiety kwiatów z numerami telefonu, a dzieci pisały do Ciebie wiadomości, okraszone serduszkami i słowami typu: lol, love, rotfl, to zapraszam do lekturki.

1. Pokaż cycki!

Są cycki, jest główna, a jak jest główna, to wyświetlenia rosną. Może nie zapewni Ci to roli w serialu dla Grażyn, ale lajki, plusy i minusy od tych, którzy zazdroszczą i nie musisz się nimi przejmować, już tak. Zresztą, nawet hejt jest czymś dobrym. W końcu nieważne, co mówią, byleby mówili. Jeśli nie masz cycków, stawiaj na kontrowersję. Powiedz coś, co wkurzy społeczeństwo, zbulwersuje je, albo sprawi, że będą chcieli rzucać cię pomidorami. To sprawi, że stanie się o Tobie głośno, a wtedy już możesz uderzyć z nową fryzurą, butami, zabawnym nakryciem głowy i młodszym chłopakiem, który spędza w łazience więcej czasu niż przeciętna nastolatka.

2. Ćwicz, kupuj ładne ciuchy i pisz, co ludzie chcą przeczytać

Jak tam lubisz. Jeśli jednak pójdziesz tą drogą, oprócz przysiadów, rób sobie tatuaże. Opowiadaj też ckliwe historie, koniecznie z przesłaniem typu, że możesz wszystko. I Ty, i Twoi czytelnicy. W końcu każdy lubi, gdy mu się wmawia, że jest kimś. Powiedz randomowej typiarce sprzed kompa, że jest cudowna, ma piękne oczy i każdy frajer, który jej nie docenia, jest nic nie warty. Ona wtedy pisze: och, ach, pod Twoimi postami i się cieszy. Faceci, chcąc się przypodobować, bo - oprócz mądrego tekstu - jest czarno-białe zdjęcie, ociekające erotyzmem, też piszą. Najczęściej, że oni nie są tacy, jak inni.



Ty wiesz, że to bzdury i przewracasz oczami, ale wiesz, że trzeba pisać to, co ludzie chcą przeczytać, by móc w końcu przytulić trochę keszu i wozić się tym wymarzonym cadilacciem po szlugi do kiosku.

3. Nie ironizuj lub tłumacz się, że to robisz.

Naprawdę, ludzie są głupi i nikt Cię nie zrozumie, jeśli powiesz coś sarkastycznego lub ironicznego. Jeśli już nie możesz się od tego powstrzymać, wytłumacz, że to hehe, heheszki, bo inaczej polecą łapki w dół.

4. Kupuj drogie rzeczy i udawaj, że robisz reklamę ich firmom.

Może się skapną i coś Ci za to skapnie.

5. Wystąp w "Tańcu z gwiazdami".

Wtedy już na 100 procent skumają, że jesteś gwiazdą. Inaczej mogą tego nie zauważyć. Jeśli nie umiesz tańczyć, telewizja śniadaniowa też jest jakimś rozwiązaniem. Zupełnie jak słoneczna Dominikana.

DLACZEGO NIE ZOSTANĘ CELEBRYTKĄ?



Może przez to, że cycki pokazuję tylko mężowi, ćwiczę, jeśli mam ochotę i piszę tylko to, co uważam za słuszne. Ironizuję, mam czarne poczucie humoru i nie stać mnie na drogie rzeczy. Pewnie dlatego nikt nie zaprosi mnie do "Tańca z gwiazdami" i szczęście, bo nie tańczę, jak mi zagrają.

Asta la vista, kochani

Wasza Kat

wtorek, 23 kwietnia 2019

Światowy Dzień Książki, czyli jakim jestem czytelnikiem

23 kwietnia przypada Światowy Dzień Książki,
więc tym razem kilka faktów czytelniczych na mój temat.

1) Czytam, bo lubię, nie, bo ktoś mnie zmusza. Gdyby ktoś mnie zmuszał, efekt byłby odwrotny do zamierzonego. Na szczęście w dzieciństwie miałam "szlabany na czytanie", bo w wyniku tej czynności zaniedbywałam inne obowiązki, takie jak ścieranie kurzu (jak leży, to i ja sobie chętnie poleżę z książką).

2) Lubię książki tradycyjne i e-booki. Od formy bardziej liczy się treść. Niby tak, ale jednak nie do końca, bo choć kocham czytać zarówno na papierze, jak i na kompie, to nie przemawiają do mnie audiobooki. Nic na to nie poradzę, że jestem wzrokowcem.

3) Lubię bardzo różne gatunki, choć najlepiej relaksują mnie kryminały. Nie zawsze czytam po to, by się zrelaksować, ale jeśli świat przypomina książki Orwella, to mam ochotę sięgnąć po coś lżejszego i tym czymś najczęściej są kryminały. Lubię rozwiązywać zagadki, zastanawiać się, kto będzie mordercą. Zazwyczaj udaje mi się zgadnąć i choć lubię te nieprzewidywalne powieści, świadomość, że rozwikłam morderczą intrygę, nieco podnosi mi ego.

4) Nauczyłam się czytać z "Koła fortuny", gdy miałam niespełna cztery lata. Dokładnie nie pamiętam, kiedy, ale jeszcze przed ukończeniem czwartego roku życia miałam opanowane literki. Co ciekawe, nikt ich ze mną nie ćwiczył. Po prostu oglądałam pewien popularny program i zapamiętałam, o co chodzi. Potem zaczęłam czytać wszystko. Ulotki, napisy na banerach, książeczki, aż w końcu jako pięciolatka przeczytałam pierwszą powieść, którą była "Awantura o Basię". Do dziś mam słabość do wytworów Kornela Makuszyńskiego.

5) Nie czytam codziennie, ale jak już czytam, to od deski do deski. Nie zawsze mam czas, by przeczytać książkę, ale jak już się za nią wezmę, to robię to "na strzała". Jak zacznę, nie skończę, dopóki nie dojdę do ostatniej szkoły. Oznacza to, że najczęściej czytam nocą, bo i wtedy nie mam nad głową głosiku: "Mamooo, chodź. Mamo, chowaj to!"

No i tyle w temacie.
Niedługo opowiem Wam o moich ostatnich czytelniczych odkryciach, a tymczasem miłego świętowania.



Jeśli nie macie ochoty wziąć "Tadeuszka i do łóżka", jak moja mama mawiała o dziele polskiego wieszcza, możecie wypić z tej okazji.

Cherio!
Kat