Tylko martwi nie kłamią.
I nie martwią się o nic,
nie bije im mocniej serce,
z którego spada kamień.
Tylko żywi nie wiedzą,
co będzie po
drugiej stronie
lustra,
zanim ktoś je rozbije
i nie będą mogli już wrócić.
Ludzie przychodzą na świat, a potem umierają. Liczy się to, co jest pomiędzy. Niestety, na "to" często brakuje czasu i tylko sekundy zapierają dech w piersiach i sprawiają, że chce się krzyczeć z czegoś innego niż z frustracji, gniewu i bezsilności.
Ludzie przychodzą na świat, a potem wcale nie wiedzą, jak mają żyć. Przegapiają w s k a z ó w k i, które tkwią w ich duszy i szukają na oślep. Kupują poradniki, tracą pieniądze na porady kołczów, próbują odnaleźć samych siebie i kończą z psychotropami. Są ciągle źli, narzekają na państwo, swój samochód, sąsiadów. Przeklinają swój brak szczęścia, przeganiają wszystkie czarne koty i łapią się za guzik, gdy mijają kominiarza.
Nie chcą tak żyć, chcą umrzeć, choć tak naprawdę woleliby żyć naprawdę, ale nie umieją tego zwerbalizować, więc zakładają pętlę na szyję i nie myślą o swoich bliskich. Tamci z kolei łamią się na małe kawałki, które można skleić, ale już nigdy nie będą całością bez najmniejszej rysy. To życie zostawia blizny.
Nieważne, jak będziesz się starać, one zostaną z tobą. Czasem będziesz mieć wrażenie, że tylko one, choć to oczywiście nieprawda.
Czasem zastanawiam się, czym jest życie i o co w ogóle w nim chodzi. Po co ten cały pęd za bejmem, skoro i tak nic z niego nie wynika. Majątku do trumny nie zabierzemy, a kłócimy się o głupie drobne, bierzemy kredyty, których nie mamy za co spłacić. Życie tymczasem łatwiej można zgasić niż zapałkę.
Czasem wydaje mi się, że udało mi się odgadnąć zagadkę życia, a potem nagle zdarza się coś, co sprawia, że nie umiem zachować stoickiego spokoju.
Pozdrawiam,
Kaś!
Tamten chłopiec zapamiętał,
że zawsze miałam ogień w oczach,
choć tylko odpalałam
zapalniczkę,
by spalić
wszystkie mosty.
Czasem wydaje mi się, że udało mi się odgadnąć zagadkę życia, a potem nagle zdarza się coś, co sprawia, że nie umiem zachować stoickiego spokoju.
Pozdrawiam,
Kaś!