niedziela, 27 stycznia 2019

Ciepłe uczucie komfortu

Cześć,

młody śpi, więc mogłabym się powgapiać w kawowe oczy mojego Lubego. Niestety, musiał jechać na awarię, co oznacza, że mam czas dla Was. Lubię niedzielę. Czas spędzony z rodziną, dobre dyskusje, które pozwalają spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy. Domowe słodycze, kawa, kawusia, kawunia. Dużo kawy. Trochę czytania, albo wyjazd na mecz, gdy jakiś jest. Eldo na głośnikach. Cholera, ile lat już minęło, od kiedy słuchałam jego kawałki z mp3. Jeden z lepszych twórców. Nie ma może jakiegoś wybitnego głosu, ale pod względem tekstowym niewielu może się z nim równać. 



Młody śpi. Leżę obok niego w łóżku, laptop na kolanach, herbata z cytryną (by zabić bakcyla przeziębienia) obok. Jeśli nie obleję się, będzie dobrze. W końcu jest miło, mimo że jutro kończy się laba. Przede mną lekcje lekturowe, co oznacza ciekawe pomysły. Ciekawe, jak czwartaki zareagują na pomysł tworzenia gry i późniejszy turniej. Rywalizacja tym lepsza, że zwycięska drużyna otrzyma punkt więcej na sprawdzianiku z lektury, a czasem punkt oznacza ocenę wyżej. 

Eldoka nawija o ciepłym poczuciu komfortu i w sumie to jest coś, co właśnie w tej chwili czuję. Błogość, spokój (jakże rzadki przy moim cholerycznym usposobieniu), pogodzenie się z sobą. Koniec walki ze światem i odpuszczenie wyścigu szczurów. Tour de życie w końcu męczy, nie wszyscy muszą być szybcy, przez to wściekli, potykać się, co krok o własne błędy.

Nie jest idealnie, ale nie trzeba w to brnąć. Być może przez to, że w młodości słuchałam tego typu utworów, czytałam książki o podobnej tematyce i byłam wychowana według takich a nie innych wzorców, dziś nie mam potrzeby mieć wszystkiego. Nie zabijam się o lajki, a tym bardziej o nie nie żebrzę, a nawet  nie rzucam się na wyprzedaże podczas Czarnych Piątków. Mam to gdzieś.

Dziś mogę spokojnie powiedzieć za Leszkiem: 

"Poznałem zasady gry, mam dość - ja odpadam.
Nie chcę tego, a ktoś wciąż próbuje mnie zabawiać.
Bój się. Nowości kupuj. Chodź jak po sznurku,
a świat wychowa sobie pokolenie głupców.
Wolę oglądać chmury, słuchać gwiazd,
wolę słuchać oddechów ulic w sercu pięknych miast".

Zazwyczaj w najpiękniejszych chwilach nie myślę o tym, by wyciągnąć smartfona, cyknąć fotkę i dać ją na fejsa. Zabawne, że dziś na koncertach ludzie częściej od zapalniczek wyciągają telefony i nagrywają całą imprezę zamiast zwyczajnie się bawić. 

Też lubię piękne zdjęcia, jednak te najpiękniejsze fotografie mam w zakładce: Wspomnienia w moim mózgu. Czasem je przeglądam, gdy zamykam oczy. I to dopiero jest coś!



Dobrej nocy
Kat.

czwartek, 17 stycznia 2019

Kolorowe pudełka. Podróż tam i z powrotem.

Padał deszcz. Krople uderzały w szybę samochodu, nie zważając na syzyfową pracę wycieraczek, które miarowo przesuwały się to w jedną, to w drugą stronę. W pojeździe było ciepło. Dwuipółletni chłopczyk spoglądał przez okno, rozglądając się, czy gdzieś przypadkiem nie pojawi się "ciuch ciuch". Nie płakał i nie marudził, mimo że podróż była długa. Materiał na idealnego podróżnika. 

Padał deszcz, ale jakby mniej, gdy wjeżdżaliśmy do Międzyzdrojów. Morze zimą ma swój urok, którego nie sposób dostrzec latem. Gdy zameldowaliśmy się w hotelu, poszliśmy na spacer. Do plaży było jakieś 70 metrów, więc spokojnie udało nam się przejść, a następnie udaliśmy się wzdłuż niej w kierunku mola. Woda była spokojna. Jedynie od czasu do czasu na horyzoncie pojawił się jakiś bałwan, ale skoro nie ma śniegu i nie można ich zrobić, warto chociaż popatrzeć na te na morzu.



Miasto wyglądało na wymarłe. Nie było turystów z parawanami, a jarmarczne budki z pamiątkami stały zamknięte na cztery spusty jak kolorowe pudełka z prezentami. Nieomal mola znajdowała się duża bombka i jedynie ogromnej choinki brakowało do tego krajobrazu. Nic dziwnego, było już po świętach, więc zapewne ktoś pospieszył z nią do ogromnego magazynu, po drodze gubiąc niektóre ozdoby. Na drodze było ślisko, stopniały śnieg tworzył breję, która nieznacznie przylepiała się do butów. Większość barów z jedzeniem była zamknięta. Tylko w centrum otwarto kilka lokali, w których ceny były porównywalne.

To wszystko ma swój lekko nostalgiczny klimat, a widok morza zawsze działa na mnie uspokajająco. Nie umiem tego określić. 

Padał deszcz także w dniu, gdy wybraliśmy do Świnoujścia. Mimo to było super. Po znalezieniu miejsca parkingowego, pojechaliśmy promem, a następnie na krótki spacer. Tam i z powrotem. "Łódź" w kilka minut przeprawiła nas na drugi brzeg. Warto się wybrać, zwłaszcza, że cena takiej przeprawy wynosi zero złotych. Młodego szczególnie zainteresowały samochody, które razem z nami płynęły przez morze. Nie obyło się bez przygód, które zostawimy dla siebie. Beemka, jak na rasową kobietę przystało, miała swoje humory, ale "jak nie siłą, to młotkiem", więc wszystkie problemy zostały rozwiązane szybciej niż się zaczęły.

Wszystko, co dobre, szybko się kończy. W dniu powrotu było w miarę ciepło, ale po pożegnaniu z morzem, udaliśmy się w drogę do domu. Przy okazji zajechaliśmy do Wolsztyna, gdzie młodziak mógł obejrzyć sobie oelki i TK48, czyli lokomotywy parowe. Był zachwycony, choć z pewnym żalem przyjął do wiadomości, że nie wrócimy do domu pociągiem. 

Padał deszcz, gdy wjeżdżaliśmy na podwórze. Było znacznie cieplej niż powinno być w styczniu. 

Pozdrawiam
Kat

wtorek, 8 stycznia 2019

Sinusoida, albo po prostu życie

Cześć!

"Swoim życiem sądzi się życie innych, życie jest w nas samych. Nie ma innych wartości ocen. Najbardziej nieszczęśliwy okłamuje innych wizją szczęścia, by zdobyć się choć trochę na własne, dalsze życie. Mając jedne oczy nie można mieć wielu spojrzeń. Czy można więc w ogóle sądzić innych, siebie, życie?" 
Marek Hłasko


Życie mija szybko, łącząc radości z uczuciem przygnębienia oraz czarną rozpacz z uśmiechem przez łzy. Raz jesteś na wozie, raz pod nim. Jednym razem patrzą na ciebie z zazdrością, innym z politowaniem i, co najzabawniejsze, są to te same osoby. Czasem odnosisz sukcesy, czasem ponosisz klęskę, spotykasz rożnych typów - jedni z nich będą cię wielbić, inni sprawią, że poczujesz się jak wbity w glebę. O ironio, często są to ci sami ludzie i, jeszcze lepiej, zupełnie tacy sami jak ty. Tak samo znają smak łez i sukcesów. Wszyscy w głębi duszy jesteśmy egoistami, nawet jeśli mówimy, że nie, że "gdzie ja?", tak naprawdę chcemy mieć wszystko, co najlepsze, potrafimy ranić i jesteśmy czasem kompletnie bezuczuciowi.



Cudzy ból poczuć jest najtrudniej i zawsze wydaje się mniejszy od naszego, nawet jeśli ten nasz to tylko złamany paznokieć, a komuś innemu serce potłukło się na małe cząsteczki. Potem, gdy przeżywamy to samo, mamy tylko rozszerzone źrenice i dziwimy się, że tyle można znieść. 

To jest sinusoida, o czym musisz pamiętać, gdy jesteś na szczycie. Szczęście nie jest stanem wiecznym, można je porównać do mebli z Ikei. Ładnie wygląda na obrazku,więc chcesz je mieć, a potem musisz poświęcić mnóstwo czasu na jego zbudowanie. W końcu okazuje się nietrwałe, wystarczy jeden zły ruch i już wszystko się psuje.

Życie mija szybko, a to, jakie jest, uzależnione jest od tego, co akurat przeżywamy. Człowiek, który nie zna szczęścia, będzie mówił, że ono nie istnieje, a ci, którzy nigdy nie byli kochani, najgłośniej krzykną, że miłości nie ma, nawet jeśli będzie tuż obok nich.

Rzeczywistość jest inna niż myślisz,
lepsza niż sobie wyobrażasz,
ale znacznie gorsza niż powinna być.



Dziękuję, pozdrawiam
Kaś






środa, 2 stycznia 2019

Grudzień, jak z bicza strzasnął...

Dzień dobry w nowym roku!

Grudzień szedł jak po grudzie, przynajmniej, jeśli chodzi o ilość przeczytanych książek, bo na "listę" wskoczyły tylko dwie. Inne sfery wyszły zdecydowanie lepiej, a na pewno przeminęły nie tylko z wiatrem, ale i z deszczem ze śniegiem.

Powtarzane hasło: "byle do świąt" jest już reliktem przyszłości. Grudzień zmienił się w styczeń, a stary rok w nowy szybciej niż ja zadbałam o zmianę opon. Z zimowych na letnie. Oznaczało to, że nie musiałam na jesieni zmieniać ich ponownie. "Od A do Zet, od Zet do A, lata lecą, a ja to wciąż ja" <3. Taka sama, a jednak inna.

To, co się rozpędziło pod koniec roku, to nie tylko czas sam w sobie, ale również Poznańska Lokomotywa. Zmiana trenera, którego - jak przypuszczałam, wybiorą - choć nie bez obaw, przyniosła pewnego rodzaju plusy. Gra, co prawda, jeszcze nie jest do końca idealna, ale coraz lepiej ogląda się spotkania. Zwłaszcza cieszą wyniki. Trzy ostatnie mecze z rzędu to zwycięstwa, zdarte gardło i kolejne punkty do kolekcji. Nawałka przypomniał sobie, że jednak je zbiera, ku uciesze kibicom. <3

Książki, które przeczytałam w minionym miesiącu, co by podsumowaniu stało się zadość, to "Zbrodnia w efekcie" Joanny Chmielewskiej i "Nowy wspaniały świat" Huxleya.


Pierwsza z nich to komedia, zabawna i kryminalna, pełna zwrotów akcji, charakterystycznego słownictwa i efektu zawiedzionego zaufania. Zdradzona, a nawet rozczarowana kobieta może być stworzeniem naprawdę niebezpiecznym. A gdy osób, które mogłyby swoje paluszki zamoczyć w zbrodni, jest więcej, to robi się całkiem niezła szopka.

"Nowy wspaniały świat" to z kolei ciekawa antyutopia. Czy we wspaniałym, uporządkowanym świecie jest miejsce na bycie sobą? Wolność, identyczność, stabilność - to przyświecało twórcom ustroju, w którym ludzie przestali być jednostkami, a stali się konsumentami. Nie ma tu miejsca na uczucia, bo, gdy jednostka czuje, społeczeństwo szwankuje. Jedynie na obrzeżach znajduje się rezerwat, w którym pozostali... ludzie. A ja, powtarzając za Dzikusem: "nie chcę wygody. Ja chcę boga, poezji, prawdziwego niebezpieczeństwa, wolności, cnoty. Chcę grzechu". (nawet jeśli miałoby to oznaczać prawo do bycia nieszczęśliwym). 

Przymykam na chwilę oczy i wydycham powietrze, tak jakbym wydychała dym papierosów, bo może i faktycznie właśnie tego się domagam. Prawa do bycia nieszczęśliwym, na przekór hasłom: "Jesteś zwycięzcą", "Może wszystko", "Kto ci do chuja ukradł marzenia" i wcale nie jestem nieszczęśliwa, nie mając Ferrari, ani nawet Forda Mustanga. Ich marzenia nie są moimi, nie mają nic wspólnego z tym, co uważam za ważne. Chcą być gwiazdami, a ja wolę patrzeć na te prawdziwe, wiszące gdzies na niebie. Tak jak kiedyś siedzieć na masce auta i po prostu się gapić w niebo, doszukując się w tym wszystkim nieskończoności. Ta dziewczynka w kraciastej koszuli, przetartych dżinsach i kieszeniach pełnych czereśni, które z powodzeniem udawały kolczyki. Przymrużone oczy, prawdziwy, szczery śmiech.

Wolność kocham; wygodne lubię buty, nie życie. Nie potrzebuję pięciu gwiazdek w hotelu, a w GTA taka ilość mnie przeraża i przyprawia o palpitacje serca (lub zrycia).

A, tak a propo's antyutopii jestem w trakcie czytania kolejnej. Tym razem na tapecie jest "Futu.re" o przyszłości świetnie wykreowanej. Bohaterowie są ciekawi, a z każdym kolejnym rozdzialem, Jan wydaje się być ciekawszy. Mimo że początkowo ciężko mi szło przebrnięcie przez początkowe strony, wkręciłam się i nie żałuję. Universum jest dobrze opisane i już sama nie mogę doczekać, gdy podzielę się z Wami wrażeniami z przeczytania książki. Dziękuję B. za pożyczenie tej książki. ;-)



Koniec wpisu i bomba, a kto czytał, ten trąba :)
Wasza Kaś

PS Życzę Wam wszystkiego dobrego w tym nowym roku. Przede wszystkim bycia sobą < 3
PS 2 Źródło grafik to wujek Google.