Cześć,
listopady są takim miesiącem, który jednocześnie lubię i nie lubię. Da się tak, bo mam imieniny i jest dużo fajowych okazji do spotkań, a przy tym ciężko mi się zmotyzować. Deszczowo, szaro i ponuro jest, a tego już nie lubię.
No, ale mniejsza o to. W takie chłodne wieczory jakoś lepiej się czyta, bo i wtedy mniej gna w świat. Od łazęgowania bardziej kusi ciepły koc, herbata albo wino, książka. W głowie myśl: byle do jutra. W sercu jakaś dziwna melancholia, nawet, gdy wszystko jest na swoim miejscu. To tęsknota za latem. <3
W listopadzie przeczytałam więcej książek, niż w poprzednich. Na moją listę wskoczyło sześć pozycji.
Pierwszą z nich była książka, którą kupiłam w Tesco za psie pieniądze, bo tak ładnie leżała i kusiła. Gdyby mąż mnie nie odciągnął, to bym połowę pozycji wyjęła z koszyka, ale cóż, trudno, zgodził się na tę jedną. "Możliwość przemocy", bo o tej lekturze mowa, czytało mi się szybko i z nieukrywaną przyjemnością. Lubię książki, w których czytelnik wie więcej od bohaterów, a tak było w tym przypadku. Główny bohater pracuje w policji, boryka się jednak nie tylko ze śledztwem, ale i trudną relacją ze swoją partnerką. Dużo niedopowiedzeń budowało klimat. Mroczny, nieco brudny, ale i przy tym wciągający. I like it <3
Później w ręce wpadła mi książka "Na skraju załamania". Dość przewidywalna, choć równie wciągająca. Dość szybko domyśliłam się, kto chce zrobić z bohaterki wariatkę. Wystarczy umiejętność czytania ze zrozumieniem i tego między wierszami. Jestem dość odporna na manipulację, no i wiem, kiedy to "świstak siedzi i zawija to w te sreberka". Przewracam oczami wtedy i właśnie tak samo robiłam wielokrotnie podczas czytania. Widziałam, kto bohaterkę robi w bambuko. Wiem, smutne jest to, co się okazało, ale niestety taka jest prawda.
Wrogowie atakują otwarcie. Ci, których zwiesz przyjaciółmi, zostawiają noże w plecach i oczy otwarte ze zdziwienia. Na usta ciśnie się przekleństwo, ale jesteś w szoku i nie wiesz, co powiedzieć, bo walka nie była równa.
Tak właśnie było w tej historii.
Po stanie na skraju załamaniu przyszedł czas na "Terapię". xD Chodzi oczywiście o książkę Fitzka, która nieźle ryła banię. Córka psychiatry, cierpiąca na dziwną chorobę, znika. Gdy po latach spotyka pacjentkę, która twierdzi, że postaci z jej opowieści ożywają, zaczyna czuć się nieswojo i mieć nadzieję na rozwikłanie sprawy. Szczególnie, że jedna z bohaterek opowiadań kobiety bliźniaczo przypomina... jego małą Josephine. Historia mocna, wciągająca i nieco smutna. Tajemnicza, poruszająca ciekawy problem. Zagadka oraz dążenie do jej rozwiązania podobały mi się. Byłam zaskoczona, a to oznacza, że książkę pochłonęłam z nieukrywaną ciekawością.
listopady są takim miesiącem, który jednocześnie lubię i nie lubię. Da się tak, bo mam imieniny i jest dużo fajowych okazji do spotkań, a przy tym ciężko mi się zmotyzować. Deszczowo, szaro i ponuro jest, a tego już nie lubię.
No, ale mniejsza o to. W takie chłodne wieczory jakoś lepiej się czyta, bo i wtedy mniej gna w świat. Od łazęgowania bardziej kusi ciepły koc, herbata albo wino, książka. W głowie myśl: byle do jutra. W sercu jakaś dziwna melancholia, nawet, gdy wszystko jest na swoim miejscu. To tęsknota za latem. <3
W listopadzie przeczytałam więcej książek, niż w poprzednich. Na moją listę wskoczyło sześć pozycji.
Pierwszą z nich była książka, którą kupiłam w Tesco za psie pieniądze, bo tak ładnie leżała i kusiła. Gdyby mąż mnie nie odciągnął, to bym połowę pozycji wyjęła z koszyka, ale cóż, trudno, zgodził się na tę jedną. "Możliwość przemocy", bo o tej lekturze mowa, czytało mi się szybko i z nieukrywaną przyjemnością. Lubię książki, w których czytelnik wie więcej od bohaterów, a tak było w tym przypadku. Główny bohater pracuje w policji, boryka się jednak nie tylko ze śledztwem, ale i trudną relacją ze swoją partnerką. Dużo niedopowiedzeń budowało klimat. Mroczny, nieco brudny, ale i przy tym wciągający. I like it <3

Później w ręce wpadła mi książka "Na skraju załamania". Dość przewidywalna, choć równie wciągająca. Dość szybko domyśliłam się, kto chce zrobić z bohaterki wariatkę. Wystarczy umiejętność czytania ze zrozumieniem i tego między wierszami. Jestem dość odporna na manipulację, no i wiem, kiedy to "świstak siedzi i zawija to w te sreberka". Przewracam oczami wtedy i właśnie tak samo robiłam wielokrotnie podczas czytania. Widziałam, kto bohaterkę robi w bambuko. Wiem, smutne jest to, co się okazało, ale niestety taka jest prawda.

Tak właśnie było w tej historii.
Po stanie na skraju załamaniu przyszedł czas na "Terapię". xD Chodzi oczywiście o książkę Fitzka, która nieźle ryła banię. Córka psychiatry, cierpiąca na dziwną chorobę, znika. Gdy po latach spotyka pacjentkę, która twierdzi, że postaci z jej opowieści ożywają, zaczyna czuć się nieswojo i mieć nadzieję na rozwikłanie sprawy. Szczególnie, że jedna z bohaterek opowiadań kobiety bliźniaczo przypomina... jego małą Josephine. Historia mocna, wciągająca i nieco smutna. Tajemnicza, poruszająca ciekawy problem. Zagadka oraz dążenie do jej rozwiązania podobały mi się. Byłam zaskoczona, a to oznacza, że książkę pochłonęłam z nieukrywaną ciekawością.

Bardzo interesująca pozycja. Kim jest morderca i co z nim wspólnego ma młody mężczyzna, wyglądający na homoseksualistę? Warto wspólnie z detektyw Kamieńską wyruszyć tropem zagadki i dość mocno zadziwić się na końcu historii.
Uff, śmierci w literaturze nigdy za mało, dlatego też postanowiłam odwiedzić "Dobre miasto". Tę książkę dostałam na imieniny. Jest w niej wszystko, co lubię. Klimat prowincji, tajemnica i dobry język, pasujący do bohaterów. Nie znoszę wprost, gdy penerki spod sklepu wypowiadają się elokwentnie jak hrabia z XIX wieku. Tutaj sposób wypowiadania był dopasowany do każdego z bohaterów. Menele wypowiadały się jak menele, a dziennikarka mieszkająca na co dzień w Warszawie jak na reporterkę przystało. Idealnie. Ciekawą postacią był chłopak z najgorszej dzielnicy, wychowany w mieszkaniu socjalnym. Uprawiał boks, pisał wiersze, miał pasje i był wrażliwy, a mimo to nie mógł do końca ułożyć sobie życia. Gdy wydawało mu się, że tak się stanie, padł cios, po którym mógł trafić do więzienia. Żaden z bohaterów nie był całkowicie czysty, a teraźniejszość mieszała się z wydarzeniami z przeszłości. Na ile determinuje nas środowisko, z którego pochodzimy i czy da się zapomnieć, wymazać swoje pochodzenie? Choćby dla odpowiedzi na to pytanie warto przeczytać tę powieść. Na pohybel tym, którzy mówią: możesz wszystko, wystarczy myśleć pozytywnie.

Ostatnia książka nie była kryminałem, choć i tu pojawiło się widmo śmierci. Trzy bohaterki powieści "Wszystko, o czym marzysz" spotykają się na forum osób chorych na raka. Wzruszająca historia o przyjaźni, która rozpoczyna się w nietypowych warunkach. O tym, jak dotychczasowe problemy, przestają mieć znaczenie. Każda z nich jest inna; przed chorobą z pewnością nie zbliżyłyby się do siebie tak mocno.

Listopad się skończył, liść opadł na ziemię
i teraz czas na grudzień oraz magię świąt, co to niedługo (wraz z ciężarówką z reklamy Coca Coli) do nas zawita.
Lech tymczasem w zeszłym tygodniu dał odrobinę nadziei i wygrał po słabej jakości spotkaniu, a dziś znów zagrał w swoim stylu, czyli dostał w d*pę. Ta moja pasja to już od jakiegoś czasu masochistyczna się zrobiła, ale przecież pamiętam, jak dokładnie 8 lat temu (1 grudnia 2010) grali jak równy z równym z Juventusem. Zimno, ba, piździało jak w kieleckim, boiska widać nie było, ale zawodnikom to nie przeszkadzało. Teraz brakuje motywacji, bo przecież ile można żyć wspomnieniami, i jestem ciekawa, czy Nawałka podoła całej sytuacji.
i teraz czas na grudzień oraz magię świąt, co to niedługo (wraz z ciężarówką z reklamy Coca Coli) do nas zawita.
Lech tymczasem w zeszłym tygodniu dał odrobinę nadziei i wygrał po słabej jakości spotkaniu, a dziś znów zagrał w swoim stylu, czyli dostał w d*pę. Ta moja pasja to już od jakiegoś czasu masochistyczna się zrobiła, ale przecież pamiętam, jak dokładnie 8 lat temu (1 grudnia 2010) grali jak równy z równym z Juventusem. Zimno, ba, piździało jak w kieleckim, boiska widać nie było, ale zawodnikom to nie przeszkadzało. Teraz brakuje motywacji, bo przecież ile można żyć wspomnieniami, i jestem ciekawa, czy Nawałka podoła całej sytuacji.
Pozdro600,
trzymajcie się cieplutko
_Wasza Kat.