"Jeszcze mają w ustach smak
pierwszego papierosa,
jeszcze biegną, jakby biegli na wagary...
Ale to już nie jest tak,
widać to po oczach...
(...)
To wszystko z nudów,
wysoki Sądzie..."
jeszcze biegną, jakby biegli na wagary...
Ale to już nie jest tak,
widać to po oczach...
(...)
To wszystko z nudów,
wysoki Sądzie..."
Agnieszka Osiecka
Tak było w latach dziewięćdziesiątych, w angielskim mieście. Dwaj chłopcy nudzili się i zaczepili dwulatka, który siedział pod sklepem i czekał, aż matka zrobi zakupy. Poszli potem w trójkę, ale wkrótce najmłodszy towarzysz zaczął marudzić.
Ludzie ignorowali ich lub dawali wiarę wyjaśnieniom, że to jest ich młodszy brat. W końcu zabili. Nie z premedytacją; raczej tak, jakby bawili się szmacianą lalką.
Historia zainspirowała Bartka Kowalskiego, młodego reżysera, do stworzenia filmu na podstawie wydarzeń. Oczywiście nie dosłownie. Morderstwo zostało przeniesione jak pionki na szachownicy do czasów bliżej znanych współczesnemu widzowi. I tak mamy szóstoklasistów, kończących szkołę podstawową (teraz już relikt przeszłości, nawiasem mówiąc).
Trójka głównych bohaterów: dziewczyna i dwóch chłopaków idealnie wpasowuje się w wakacyjny klimat historii o przyjaźni i pierwszych uczuciach. Nie tym razem, nie... ekipa, której członkowie mogliby pasować do opisu bohaterów "Harrego Pottera" zupełnie wymykają się temu schematowi.
Na szczęście, mamy historię prawdziwszą. Obdartą ze złudzeń.
Ona. Gabrysia. Lat prawie trzynaście. Budząca się kobiecość, pierwsze malowanie ust, ogień trawiący duszę. Grzeczna dziewczynka, zupełnie niedoświadczona w relacjach z płcią przeciwną. Pasek na świadectwie, nagrody za udziały w konkursach i... prezerwatywa, którą dostała od koleżanki przed "randką" z kolegą z klasy.
Oni.
Szymek. Lat trzynaście, ciemne włosy i oczy. Bystry chłopczyk, opiekujący się niepełnosprawnym ojcem. Kochane dziecko troszczy się o swojego staruszka, ale i w tym tkwi pewna rysa. Agresja tłumiona w spojrzeniu. Fajki palone na pół z kolegą. Pełnienie funkcji szkolnego fotografa. Obiekt westchnień Garysi, która dla niego jest "tylko" Grubcią i nawet nie pamięta zbytnio jej imienia.
Czarek. Matka i dwójka rodzeństwa. Mały braciszek, który wiecznie płacze. Starszy brat, dresiarz, elo. Nerwowo gniecie kulę właściwie przez cały początek filmu. Znudzone spojrzenie. Niechęć do matki i młodszego brata. Brak wsparcia. Brak zrozumienia.

Czy film był ciekawy? Trudno stwierdzić, bo przez większość czasu ciągnął się jak popołudnie wakacyjne dwóch chłopców. Nuda.
Spotkanie trójki bohaterów w ruinach było porażką. Gabrysia w nieudolny sposób próbowała poderwać kolegę. Te same słowa, które wtłoczyła jej w usta bardziej doświadczona kumpela, okazały się przyczyną klęski
Chłopcy postanowili wykpić to, że przyniosła prezerwatywy, powyzywać ją od lambadziar i nagrać wszystko na komórkę. To był jednak dopiero przedsmak tego, co tego miało się wydarzyć tego dnia.
Co sprawia, że dziecko staje się mordercą?
Kilka lat temu w wiosce nieopodal szesnastoletni chłopak zabił dwa lata młodszą koleżankę, która się wokół niego kręciła. "Był taki spokojny" - mówili potem, a niektórzy dodawali, że "był dziwny". Zbrodnie wyrządzone przez dzieci szokują, ale mogą si wydarzyć także na sąsiednim podwórku.
Kilka lat temu w wiosce nieopodal szesnastoletni chłopak zabił dwa lata młodszą koleżankę, która się wokół niego kręciła. "Był taki spokojny" - mówili potem, a niektórzy dodawali, że "był dziwny". Zbrodnie wyrządzone przez dzieci szokują, ale mogą si wydarzyć także na sąsiednim podwórku.
Nuda. Nieumiejętność rozładowania agresji. Brak konstruktywnych sposobów radzenia sobie ze złością. Multum emocji i hormony, charakterystyczne dla wieku nastoletniego. Nie bez powodu nie mówi się o małolatnich psychopatach, a jedynie o zaburzeniach. Wszystkie dzieci mają przecież szansę na nauczenie się empatii i bycie dobrym człowiekiem.
Gdy zawiedzie dom i środowisko szkolne, zaczynają się tragedie. Gdyby matka pilnowała filmowego dwulatka, bawiącego się w Galerii, chłopcy nie zdołaliby go wyprowadzić. Gdyby rodzice wpoili chłopcom odpowiednie zasady, nie byłoby ani upokorzenia koleżanki, ani morderstwa. Ba, uważam, że gdyby wszyscy rodzice kochali swoje dzieci mądrą miłości, świat wyglądałby o wiele lepiej i bezpieczniej.
Zarówno rodzice, jak i opiekunowie/nauczyciele/pedagodzy powinni interesować się nie tylko tym, czy dziecko ma dobre stopnie, ale przede wszystkim, co je cieszy, a co denerwuje, co jest siarą, a co fajnie byłoby wspólnie porobić.
Czasy się zmieniają, to, co dla mnie jest "cool", dla tych dziesięć lat młodszych staje się "sztosem". Przepaść pokoleniowa rośnie coraz bardziej, więc nic dziwnego, że starsze pokolenie nie do końca łapie, co siedzi w głowie nastolatków. Warto jednak zauważyć, że w sercu jest zupełnie to samo, co zawsze.
Pragnienie bezpieczeństwa.
Pragnienie akceptacji i uznania.
Posiadanie dobrych przyjaciół.
Ale przede wszystkim rozmowa, w trakcie której można wyczuć, że coś jest nie tak.
Tak jak matka czternastolatka z Gdańska, który padł ofiarą molestowania seksualnego. Dzięki dobrej relacji z synem udało się złapać przestępcę i - pewnie - uratować inne dzieci.
Dobrze mieć tę świadomość, decydując się na urodzenie i wychowanie dziecka, albo kierując swoje kroki do pracy w placówce oświatowej.
Praca z "żywym materiałem" jest dużo trudniejsza niż skręcanie długopisów i daje o wiele więcej satysfakcji.
Pozdrawiam w późny poniedziałkowy wieczór.